29 lipca 2019

Rozdział III

Uścisk Adriena dodawał jej pewności siebie. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, Lexi uczepiła się jego ramienia. Przyszło jej to równie naturalnie, co i oddychanie. Nagle po prostu trwała u boku tego mężczyzny, podczas gdy on obejmował ją ramieniem, swobodnie prowadząc do zebranej na polanie grupki. Choć nie sądziła, że będzie to możliwe, wątpliwości i niechęć, którą odczuwała przed wyjazdem, momentalnie zniknęły. W zamian pomyślała, że może jednak istniała szansa na to, by spędziła ten wieczór w dość przyjemny sposób.
– Ciekawy wybór miejsca – zagaił Adrien, wymownie rozglądając się dookoła. Jego oczy zabłysły, kiedy dostrzegł jeden z wielu przypominających grób kamieni. – To jakaś sugestia? – zapytał jakby od niechcenia. – Wiesz, zaliczyć zgon i tak dalej…
Żartował, ale i tak poczuła się przez jego słowa dziwnie. Zwłaszcza sposób, w jaki wypowiedział „zgon” miał w sobie coś, co sprawiło, że Lexi momentalnie zrobiło się zimno. Alkohol. Mowa o alkoholu, upomniała się, a jednak instynktownie mocniej chwyciła Adriena za ramię, jakby w ten sposób mogła powstrzymać go przed zrobieniem czegoś głupiego.
– Przyjechałam autem. Ty też – przypomniała, siląc się na cierpliwość. – Wolałabym wrócić w jednym kawałku.
– Zawsze możemy się dogadać.
Prychnęła. Co jej sugerował? Chciała o to zapytać, ale zanim zdążyła zastanowić się zarówno nad swobodą, z jaką zwracał się do niej Adriena, jaki i tym, jak sama się przy nim czuła, doszedł ją znajomy, kobiecy głos.
– Lexi! – pisnęła Susie, błyskawicznie zmierzając w ich stronę.
Promieniała i to było widać. Ściągnięte na czubku głowy jasne włosy podskakiwały przy każdym kroku dziewczyny, kiedy niemalże biegiem pokonywała kolejne metry. Niebieskie oczy błyszczały, a ostatecznie rozszerzyły się nieznacznie, gdy dotarło do niej, że Lexi nie przyszła sama.
– Hej, Susie – rzuciła, chcąc przerwać wymowną ciszę. Może gdyby uświadomiła znajomej, że sposób, w jaki ta się w nią wgapiała, był niezręczny…
– Och… Och, tak – zreflektowała się pośpiesznie dziewczyna. Mimo wszystko wciąż wyglądała na zaskoczoną. – Cześć. Nie przyszłoby mi do głowy, że się znacie – dodała, przenosząc wzrok na Adriena.
– W zasadzie…
– Twoja przemiła koleżanka dotrzymała mi towarzystwa – wyjaśnił pośpiesznie sam zainteresowany, bezceremonialnie wchodząc Lexi w słowo. Spiorunowała go wzrokiem, ale nie wydawał się szczególnie przejęty tym, że ją zirytował. – A oto i nasza przeurocza organizatorka. Właśnie rozmawialiśmy o wyborze miejsca – wyjaśnił, a Susie uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
– Mówiłam, że będzie fajnie! – oznajmiła z entuzjazmem. – Trochę się wahałam, ale to jednak dobry pomysł. Ludziom się podoba.
– Jest… klimatycznie – mruknęła bez większego zainteresowania Lexi.
Skrzyżowała ramiona na piersiach, ledwo tylko Adrien oswobodził ją ze swojego uścisku. Poczuła nieprzyjemny ucisk w piersi, kiedy dla odmiany mężczyzna objął Susie, pozwalając, by ta uwiesiła się na jego ramieniu. Sam jego dotyk wystarczył, by wprowadzić dziewczynę w jakiś dziwny stan entuzjazmu nawet większego niż zazwyczaj.
Cholera, nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Nie w przypadku Susie, ale…
– Chodźcie, wszyscy czekają – ponagliła dziewczyna, stanowczo chwytając Adriena za rękę. Całą uwagą skupiała przede wszystkim na mężczyźnie. – Na pewno będziemy się świetnie bawić.
Och, na pewno, zadrwiła w duchu Lexi.
Słowem nie odezwała się, kiedy Adrien – wciąż ciągnięty przez Susie – podążyli ku muzyce i innych obecnych na polanie gości Odprowadziła ich wzrokiem, bynajmniej nie śpiesząc się z dotrzymaniem im towarzystwa. Podekscytowanie, które czuła zaledwie chwilę wcześniej, momentalnie zniknęło, skutecznie wyparte przez irytację. Lexi skrzyżowała ramiona na piersiach, gniewnie mrużąc oczy i mimowolnie zastanawiając się nad tym, co w ogóle przyszło jej do głowy. Przecież na pierwszy rzut oka widać było, że Adrien był zwykłym, lubującym się w owijaniu kobiet wokół palca, irytującym dupkiem.
Westchnęła, z trudem zwalczając pragnienie, by skorzystać z okazji i jednak się ewakuować. Susie miała towarzystwo i pewnie nawet nie zauważyłaby nieobecności jednej osoby. Perspektywa powrotu do domu i spędzenia wieczoru w mniej hałaśliwych, przyjemniejszych warunkach, naprawdę wydawała się kusząca.
Strata czasu.
Jedynie wywróciła oczami. Dopiero wtedy bez pośpiechu ruszyła w ślad za pozostałymi, raz po raz zastanawiając nad tym, w co właśnie się pakowała. Z drugiej strony, skoro już tutaj była, może faktycznie powinna spróbować się zabawić, choćby tylko przez krótką chwilę.
Patrząc na to, że właśnie została sama i czuła się jak jakieś cholerne piąte koło u wozu, zapowiadał się fantastyczny wieczór.
~*~
Wbrew wszystkiemu impreza szybko zaczęła się rozkręcać. Muzyka i procenty zrobiły swoje, zwłaszcza gdy  w grę wchodziła grupa przyszłych, rozochoconych studentów. Lexi początkowo drażniły śmiechy, piski i widok wpadających na siebie ludzi, ale z czasem oswoiła się z tym widokiem na tyle, by ograniczać się wyłącznie do wywracania oczami. Nawet to, że sama milczała, mogąc co najwyżej spoglądać na rozgadane towarzystwo i bez większego zainteresowania reagować na urywki przypadkowo podsłuchanych rozmów, przestało jej aż tak bardzo przeszkadzać.
Trzymała się na uboczu, jakby od niechcenia popijając napój owocowy. Znalezienie czegoś pozbawionego procentów okazało się prostsze niż sądziła. Z drugiej strony, nie jako jedyna przyjechała samochodem, tym samym skazując się na mniej lub bardziej przymusową abstynencję. Wiedziała, że niektórym to nie przeszkadzało i nawet mimo perspektywy powrotu do domu autem sięgali po coś mocniejszego, ale sama nie miała ochoty sprawdzić, jakie szanse miała na to, by przy pierwszej okazji wylądować na drzewie. Była tutaj. Jedna tragedia na wieczór w zupełności wystarczyła.
Znalazła trochę ustronnego miejsca w mniej zatłoczonej części polany. Rozsiadła się pod jednym z kamieni, plecami opierając o gładką powierzchnię i próbując pozbyć się irracjonalnej myśli o tym, że mogłaby opierać się o grób. To nie był prawdziwy cmentarz, tak? Wiedziałaby, gdyby było inaczej, zwłaszcza po latach spędzonych w jednej miejscowości. Mimo wszystko wygląd polany, zwłaszcza po zmroku, nasuwał na myśl tylko jedno.
Z powątpiewaniem obejrzała się przez ramię, jakby od niechcenia przypatrując skale. Prawda była taka, że gdyby miała towarzystwo, pewnie też zaczęłaby się dobrze bawić. Niepokojące czy nie, to miejsce miało klimat. Co więcej, dzieciaki nie bez powodu je uwielbiały, nawet jeśli otoczka wyjęta jakby z horroru brzmiała raczej jak coś, co mogłoby fascynować osoby, które dopiero co wybierały się do liceum, a nie kończyły. Lexi miała ochotę wywrócić oczami na myśl, że niektórzy naprawdę wierzyli, że gdzieś pod ziemią kryło się coś niedobrego. Do tej pory pamiętała plotkę, która obiegła szkołę kilka miesięcy wcześniej – o zjawie, która podobno miałaby nawiedzać to miejsce, a która ostatecznie okazała się jakimś idiotycznym żartem.
Palcami przesunęła po chłodnej powierzchni, badając każdą nierówność i żłobienie. Cóż, zwykły kamień. Czego innego miała się spodziewać?
– Uważaj, bo zaraz dopatrzysz się tam swojego imienia.
Podskoczyła jak oparzona. Wyrwał jej się zaskoczony okrzyk, nie tylko ze strachu, ale w ramach protestu, kiedy napój wyślizgnął jej się z rąk. Większość wylądowała na ziemi, ale spora części i tak przemoczyła przód bluzki.
– Jasna cholera! – Lexi gwałtownie poderwała się na równe nogi. Spojrzała na przemoczoną, klejąca się do ciała koszulkę, a dopiero potem na sprawcę całego zamieszania. – Na głowę upadłeś? Po co się skradasz? – warknęła, dosłownie piorunując przybysza wzrokiem.
Adrien wzniósł obie ręce ku górze w poddańczym geście. Zauważył, że kąciki jego ust drgnęły – tylko nieznacznie, ale jednak. Na szczęście powstrzymał się od uśmiechu, choć coś w jego zachowaniu i tak sprawiło, że Lexi zapragnęła porządnie mu przyłożyć.
– Wybacz – zreflektował się, ale wcale nie brzmiał tak, jakby było mu przykro. – Wcale się nie skradam – dodał, ale nie zwróciła na to usprawiedliwienie najmniejszej uwagi.
– Nie słyszałam cię.
Wzruszył ramionami.
– To przez muzykę.
Sensowne czy nie, wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej. Nie patrząc na Adriena, zaczęła w pośpiechu przeszukiwać torebkę, szukając paczki chusteczek, by choć trochę doprowadzić się do porządku. Czuła, że ją obserwował, ale starała się o tym nie myśleć. Och, nie żeby to było proste, skoro nie miała nawet pewności, czego jeszcze chciał.
– Gdzie zgubiłeś Susie, co? – rzuciła bez większego zainteresowania. – Pewnie jej przykro. Mnie już przyprawiłeś o zawał, więc…
– A co to było? – wtrącił Adrien, wymownie unosząc brwi. – To zabrzmiało jak scena zazdrości – stwierdził, nie przestając się uśmiechać.
Tych kilka słów wystarczyło, by wytrącić Lexi z równowagi. Wyprostowała się niczym struna, przez moment niepewna czy powinna się śmiać, płakać czy może od razu spróbować tego faceta udusić.
– Chyba śnisz – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Ja wcale nie…
– Przecież żartuje. – Adrien parsknął śmiechem. – Jakaś ty nerwowa… Dalej złościsz się za ten sok?
– A jak sądzisz? – obruszyła się, krzyżując ramiona na piersiach, by zakryć plamy na koszulce.
Dzięki Bogu, że zdecydowała się na coś w ciemnych kolorach. Zwłaszcza w półmroku nie dało się dostrzec wilgotnych śladów, co trochę ją pocieszało, choć chodzenie w wilgotnym, lepkim ubraniu nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń. Jakby tego było mało, wciąż zastanawiała się, jak do tego doszło. Już samo to, że dała wkręcić się w jakąkolwiek imprezę, wydawało się niedorzeczne, z kolei teraz…
Och, co było nie tak z Adrienem? Drażnił ją niemożebnie, nie wspominając o tym, że choć znała go zaledwie chwilę, czuła się przy nim swobodnie. Jak inaczej miała wyjaśnić to, że stała przemoczona przed obcym facetem, sprzeczając się przy nim o rzeczy, które tak naprawdę nie miały znaczenia?
– Więc przepraszam. Znowu – podjął Adrien, nie odrywając od niej wzroku. – Czy taniec załatwi sprawę?
– Że co proszę? – wymamrotała, przez moment mając wrażenie, że mówił do niej w  jakimś obcym języku.
– Zaprosiłem cię do tańca. W ramach przeprosin – wyjaśnił, spoglądając na nią w niemalże pobłażliwy sposób. – Swoją drogą, bardzo byś mi pomogła, gdybyś się zgodziła. Twoja koleżanka jest… trochę ciężka w obyciu.
Lexi prychnęła, porażona jego szczerością. To miały być przeprosiny czy próba złapania oddechu po tym jak Susie zaczęła ciągać go po całej imprezie? Momentalnie jeszcze bardziej sfrustrowana, otworzyła usta, by oznajmić mu, że całkiem już upadł na głowę, jeśli liczył na dwie dziewczyny jednego wieczoru, ale…
A potem ich spojrzenia się spotkały i wszystko się zmieniło.
Znów poraziła ją czerń jego tęczówek. Ciemne oczy wydawały się lśnić w mroku, wydając się przenikać Lexi na wskroś. Coś w jego spojrzeniu urzekło ją już w chwili, w której spotkali się po raz pierwszy, ale nawet wtedy nie poczuła się aż tak oszołomiona jak w tamtym momencie. Miała wrażenie, że ta czerń ją pochłaniała. Że Adrien przeszywał ją na wskroś, podczas gdy ona zapadała się w jego spojrzenie – coraz niżej i niżej, i…
– Więc? Lexi, proszę.
Nie odpowiedziała, ale to nie miało znaczenia. Gotowa przysiąc, że kolejne słowa dochodziły do niej jakby z oddali, posłusznie ujęła mężczyznę za rękę. Bez zbędnych protestów pozwoliła, by prowadził ją w głąb polany, odciągając od imitujących groby kamieni, a w zamian wyprowadzając na odrobinę wolnej przestrzeni, która w którymś momencie zaczęła służyć gościom za parkiet. Zanim zdążyła się zastanowić czy choćby zająknąć na temat tego, że nie przepadała za tańcem, Adrien zdążył pociągnąć ją za sobą, nie pozostawiając innego wyboru, jak tylko dostosować się do niego.
Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek wcześniej doświadczyła czegoś takiego. Wcale nie czuła się jak dziecko w ramionach ojca, próbujące dobrze bawić się na weselu, choć początkowo właśnie tego się obawiała. Adrien prowadził ją z wprawą, lepiej niż sama muzyka. Złapanie rytmu okazało się proste, a Lexi pierwszy raz tego wieczoru pomyślała, że dudniąca muzyka jednak nie była taka zła. Zamiast się gubić, bez większych problemów reagowała na kolejne ruchy partnera, z lekkością poddając się temu, co z nią robił. Wyczucie, kiedy powinna się obrócić, zbliżyć albo oddalić okazało się prostsze, niż mogłaby przypuszczać.
Roześmiała się – lekko i szczerze, przez moment mając wrażenie, że ktoś zdjął jej z ramion olbrzymi ciężar. Niechęć zniknęła, tak jak i targające nią przez cały dzień wątpliwości. Już nie żałowała, że Susie zaprosiła ją na imprezę. Znów się zaśmiała, kiedy Adrien zdecydowanym ruchem przygarnął ją do siebie, bezceremonialnie układając obie dłonie na jej biodrach. Na moment zwolnili, po prostu się kołysząc, choć rozbrzmiewający dookoła kawałek zdecydowanie nie nadawał się do wolnego, przytulanego tańca.
– Podoba ci się? – zapytał z błyskiem w oczach Adrien.
Odpowiedziała mu promiennym uśmiechem. Przywarła do niego mocniej, zaciągając się oszałamiającym, niezwykle przyjemnym zapachem. Wcześniej nie zwróciła na to uwagi, ale Adriena otaczał charakterystyczna, przebijająca się nawet przez alkohol, pot czy najróżniejsze perfumy woń. Coś jak piżmo, choć równie dobrze mogła się mylić. Tak czy siak, podobało jej się to.
– Chyba ci wybaczę – mruknęła, a on zaśmiał się melodyjnie, jakby rozbawiony tym stwierdzeniem.
– Och, Lexi…
Było coś pobłażliwego w sposobie, w jaki wypowiedział jej imię. Zacisnęła usta, próbując odrzucić od siebie myśl o tym, że z równym powodzeniem mógłby nazwać ją głupią – nie zauważyłaby różnicy. Nie chciała szukać problemów tam, gdzie najpewniej ich nie było, skoro bawiła się dobrze.
W ramionach Adriena czuła się wyjątkowo swobodnie. Miał w sobie coś takiego, co pozwoliło jej momentalnie zapomnieć o frustracji, którą odczuwała jeszcze chwilę wcześniej. Miała wręcz wrażenie, że świat nagle skurczył się do ich dwójki – tylko do niego i do niej. Słyszała muzykę, ale ta stała się równie mało istotna, co i otaczający ich ludzie. W tamtej chwili zarówno cmentarz, jak i wszyscy obecni mogliby zniknąć, a pewnie nawet by tego nie zauważyła.
Nerwowo przygryzła dolną wargę. To było takie dziwne… Miała wrażenie, że powinna się tym stanem zaniepokoić, ale nic potrafiła. Mimo wszystko czuła się jak pijana szczęściem, przez chwilę zastanawiając się, czy jednak w napoju, który wypiła, nie było choć odrobiny czegoś mocniejszego.
Cholera, ojciec ją zabije. Albo ona samą siebie, jeśli po pijaku właduje się do rzeki…
 Z drugiej strony, czym się przejmowała? Skoro już była pijana i dobrze się bawiła, narzekanie nie miało sensu. Ten jeden, jedyny raz mogła zaszaleć, zwłaszcza że nie robiła tego od tak dawna. Podobała jej się lekkość i ta przyjemna pustka w głowie, dzięki której choć na chwilę zapomniała, że tak bardzo nie chciała brać udziału w tym cyrku. Przyszła, bo tego oczekiwała Susie, ale czy faktyczne powody w ogóle miały znaczenie? Adrien był niczym wybawienie, którego tak bardzo potrzebowała.
Uniosła głowę, by raz jeszcze spojrzeć mu w oczy. Ciemne tęczówki znów przyprawiły Lexi o zawroty głowy – skupione, przenikliwe i takie… pociągające. Adrien był od niej wyższy; spoglądał na nią z góry, przy okazji sprawiając, że poczuła się drobniejsza i bardziej nieporadna niż w rzeczywistości. Mimo wszystko również to jej nie przeszkadzało, jawiąc się niczym wyzwanie, któremu nade wszystko pragnęła sprostać. W końcu różnica wzrostu stanowiła zaledwie niewielką niedogodność, prawda?
Uniosła się na palcach, chcąc choć trochę poprawić swoją sytuację. Zacisnęła dłonie na ramionach Adrina, próbując w ten sposób się unieść, by mieć szansę sięgnąć jego twarzy. Rzuciła mu znaczące, naglące spojrzenie, po cichu licząc na to, że zorientuje się, jakie miała intencję. Gdyby był łaskaw ją objąć i choć odrobinę unieść…
Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi, kiedy nachylił się ku niej. Oszałamiający zapach przybrał na sile, gdy oddech mężczyzny owiał jej policzek. Natychmiast zamarła w oczekiwaniu, chyba tylko cudem wciąż będąc w stanie ustać na nogach.
– Wierz mi, że tego nie chcesz. Nie ze mną.
Zamrugała, nie od razu pojmując pełen sens jego słów. Wciąż tkwiła w miejscu, kiedy Adrien bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wyprostował się, delikatnie acz stanowczo odsuwając od siebie. Wciąż ściskał ją za ramiona, ale jego dotyk już nie robił na Lexi najmniejszego nawet wrażenia. Ona po prostu stała, bezmyślnie spoglądając w przestrzeń i z jakiegoś powodu czując się tak, jakby ktoś ją spoliczkował.
Jej puls zwolnił. Pierwszy szok minął, zresztą tak jak i ekscytacja. Stała tam, wciąż w jego objęciach, ale dotychczasowa euforia zniknęła równie nagle, co się pojawiła.
Adrien nawet się nie skrzywił, kiedy cofnęła się o krok, w zdecydowanie niedelikatny sposób odtrącając jego ręce.
– Ty…
Nie miała pojęcia, co tak naprawdę chciała mu powiedzieć. To, że miałaby zacząć krzyczeć, rzucać się i kląć na czym świat stoi wydawało się równie niedorzeczne, co i jej obecność tutaj. Och, zresztą się nie znali, prawda? Nie był jej niczego winny.
Dłonie mężczyzny drgnęły, ale ostatecznie nie wyciągnął ich ku niej. Otworzył usta, jakby planując coś powiedzieć, ale zanim zdążył choćby zebrać myśli, coś innego przykuło uwagę Lexi.
Ktoś roześmiał się i zaczął klaskać. Jeszcze inna osoba gwizdnęła, by wyrazić swój entuzjazm. Potrzebowała chwili, by namierzyć obiekt zainteresowania zebranych, przy okazji w niemałym szoku odkrywając, że przecież trwali z Adrienem w samym środku roztańczonego tłumu.
Sęk w tym, że obiektem zainteresowania był ktoś zupełnie inny. Lexi uniosła brwi, co najmniej zaskoczona widokiem Susie. Nie zastanawiała się, gdzie dziewczyna zniknęła po tym, jak już pociągnęła Adriena w tłum. Gdyby miała zgadywać, podejrzewałaby, że przez cały ten czas krążyła pośród zebranych, próbując rozmawiać ze wszystkimi i utrzymać dobrą atmosferę. To pasowałoby do wygadanej Susie, zwłaszcza że impreza od samego początku była jej wymysłem.
Lexi spodziewała się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, co przyszło jej zobaczyć. Może i nie znała szkolnej znajomej jakoś szczególnie dobrze, ale Susie kojarzyła jej się ze słodką, lubianą przez wszystkich dziewczyną z głową w chmurach i zdecydowanie zbyt wyidealizowanym spojrzeniem na świat. Była urocza, ale nie ordynarna.
A tym bardziej nie kojarzyła się z kimś, kto odważyłby się wspiąć na jeden z licznych kamieni, by – górując nad wpatrzonym w nią tłumem – zacząć energicznie tańczyć. Gdy na domiar złego, ku uciesze zebranych, Susie spróbowała ściągnąć bluzkę, Lexie nabrała pewności, że coś było nie tak. Nie miała pewności co, ale…
– Cholera – doszedł ją spięty głos Adriena.
Przeniosła na niego wzrok akurat w momencie, w którym ten przemieścił się w jej stronę. Nie dając jej czasu na zbędne protesty, mężczyzna bezceremonialnie przyciągnął zaskoczoną Lexi do siebie, bynajmniej nie po to, by pociągnąć ją do tańca.
Znów otoczył ją ten jego oszałamiający, piżmowy zapach, kiedy Adrien nachylił się w jej stronę.
– Zajmę się tym, okej? Bądź taka dobra i wracaj do domu – wyszeptał jej wprost do ucha. – I żadnych „ale”. Leć do auta.
– Ale…
Coś w jego spojrzeniu wystarczyło, żeby zamilkła. Posłusznie wycofała się, przez chwilę jeszcze obserwując Adriena, kiedy ten w pośpiechu popędził ku Susie, zdecydowanie przebywając się przez tłum. Usłyszała, że ktoś jęknął, kiedy mężczyzna bezceremonialnie pochwycił Susie w pasie, ściągając na wpół nagą dziewczynę na ziemię. Zauważyła, że coś do niej mówił, ale z odległości i w hałasie nie była w stanie rozróżnić poszczególnych słów.
Właśnie wtedy Adrien spojrzał w jej stronę. Jego spojrzenie było poważne i naglące, tak jak i ton, którym nakazał Lexi wrócić do samochodu. Natychmiast wycofała się, początkowo niepewnie, a ostatecznie niemalże biegiem wypadając z tłumu i mimo wątpliwości ruszając wprost ku miejscu, w którym zaparkowała auto.
Jasna cholera, co to było? I czemu zabrzmiało tak, jakby działo się coś bardzo złego?
Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na te pytania. Tym bardziej nie rozumiała, dlaczego Adrien wyglądał na tak zaniepokojonego tym, że przypadkowa dziewczyna mogłaby upić się na imprezie. W końcu o co innego miałoby chodzić, jeśli nie o procenty, prawda…?
Lexi z niedowierzaniem pokręciła głowa. Ten wieczór był dziwny – bardzo, bardzo dziwny – ona zaś nie miała pojęcia dlaczego.
Dzieńdoberek. :3 Trochę minęło, ale w końcu przychodzę do Was z trójeczką. I absolutnie nie wiem, co tu się wydarzyło, ale z efektu jestem naprawdę zadowolona. Co prawda opinię jak zawsze pozostawiam Wam, ale tak – podoba mi się kierunek, w jakim to wszystko idzie.
Dziękuję za komentarze i obecność. To wiele dla mnie znaczy.
Rozdział z dedykacją dla Gabi. Miała być trójka? No i jest, na życzenie. :D

4 komentarze:

  1. Jak za starych dobrych czasów... To miejsce jest moje!!🖤🖤🖤
    Love yaaa. ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Co może być lepszego od herbaty i bloga Nessy w ten jakże pochmurny, deszczowy wieczór? Chyba tylko blogi Nessy, liczba mnoga ;p A przede mną jeszcze Blank Dream, także zapowiada się naprawdę intensywny wieczór.

    Przyznam szczerze, że miałam pewne trudności z odnalezieniem się w tej historii, także szybciutko nadrobiłam pozostałe rozdziały i przypomniałam sobie, o czym w mroku piszczy. To kolejny raz, kiedy przekonuję się, że brak systematyczności nie popłaca... ale cóż. Może na starość się nauczę.
    Tak jak ostatnio wciąż nie przepadam za Adrienem. Mój brat ma tak na imię, no. Ja wiem, że to marny argument, ale jak na razie nie jestem w stanie przymknąć na niego oka. Na jego niekorzyść przemawia również jego zachowanie. Znaczy okay, ostrzegł ją. Ale co to niby daje? Gdyby chciał wyjść na szlachetnego księcia w złotej zbroi w ogóle by nie zaczepiał, nie zagadywał, nie flirtował i nie prosił do tańca. No ale mniejsza. To dopiero trzeci rozdział. Zdążę się jeszcze do niego przekonać... albo całkowicie zniechęcić.
    Jak zwykle na koniec rzuciłaś czymś ciekawym... po czym urwałaś temat. Kocham cię za to i nienawidzę jednocześnie. Ech.

    Także no. Zapinam pasy i jadę dalej. Coś mi mówi, że to będzie wyboista i pełna nieoczekiwanych zakrętów droga.

    Ściskam! xo

    OdpowiedzUsuń
  3. Znów napięcie, super!
    Piękna relacja między Lexi a Adrienem, ach :D Co za facet, normalnie! Ideał haha szkoda, że ze świeczką takich obecnie szukać...

    Ta Susie to jakaś typowa imprezowiczka i w dodatku jak o niej czytałam, to w głowie charakterystyczna postać o piskliwym głosie. Ech, przerażają mnie takie typiary...

    Końcówka też świetna. Zagadka po raz kolejny do rozwiązania ;P Też się zastanwiam, dlaczego on do cholery powstrzymał tę dziewczynę? No cóż, może się dowiem, czytając dalej.

    Zostały jeszcze dwa rozdziały, jupi jej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty to potrafisz trzymać rozdział w napięciu!
    Komentarz będzie nieco chaotyczny, bo nie wiem od czego zacząć hahah.
    "– Zaprosiłem cię do tańca. W ramach przeprosin – wyjaśnił, spoglądając na nią w niemalże pobłażliwy sposób. – Swoją drogą, bardzo byś mi pomogła, gdybyś się zgodziła. Twoja koleżanka jest… trochę ciężka w obyciu." - no po prostu mistrzostwo z jego strony hahah i mina Lexi. Idealnie łączysz zabawne fragmenty z tym mrokiem i napięciem wokół :).
    A ta scena z tańcem, to zatracanie się w Adrienie, próba (jak mniemam) pocałowania go, otaczający go zapach... Aż sama się zatracałam w to wszystko, i jeśli Adrien ma moc przyciągania/hipnozy to zdecydowanie i na mnie podziałało. I aż ciarki mnie przeszły, kiedy wyobraziłam sobie wzrok, jakim patrzył na nią i powiedział, że tego nie chce, nie z nim.
    Później doszła scena z Susie, która niebagatelnie mnie zaszokowała! Kiedy Adrien postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, zaczęłam się zastanawiam, czy Susie nie jest jakąś jego koleżanką po fachu, że tak to ujmę, czy może jest taką istotą jak on, bo jestem pewna, że Adrien ma niejedną tajemnicę ;)
    Aż serce nie może mi się uspokoić po przeczytaniu tego hahah
    Cudowne :D

    Pozdrawiam cieplutko ^^
    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń