Uścisk Adriena dodawał jej
pewności siebie. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, Lexi uczepiła się jego
ramienia. Przyszło jej to równie naturalnie, co i oddychanie. Nagle po
prostu trwała u boku tego mężczyzny, podczas gdy on obejmował ją
ramieniem, swobodnie prowadząc do zebranej na polanie grupki. Choć nie sądziła,
że będzie to możliwe, wątpliwości i niechęć, którą odczuwała przed
wyjazdem, momentalnie zniknęły. W zamian pomyślała, że może jednak
istniała szansa na to, by spędziła ten wieczór w dość przyjemny sposób.
– Ciekawy
wybór miejsca – zagaił Adrien, wymownie rozglądając się dookoła. Jego oczy
zabłysły, kiedy dostrzegł jeden z wielu przypominających grób kamieni. –
To jakaś sugestia? – zapytał jakby od niechcenia. – Wiesz, zaliczyć zgon i tak
dalej…
Żartował,
ale i tak poczuła się przez jego słowa dziwnie. Zwłaszcza sposób, w jaki
wypowiedział „zgon” miał w sobie coś, co sprawiło, że Lexi momentalnie
zrobiło się zimno. Alkohol. Mowa o alkoholu, upomniała się, a jednak
instynktownie mocniej chwyciła Adriena za ramię, jakby w ten sposób mogła
powstrzymać go przed zrobieniem czegoś głupiego.
–
Przyjechałam autem. Ty też – przypomniała, siląc się na cierpliwość. –
Wolałabym wrócić w jednym kawałku.
– Zawsze
możemy się dogadać.
Prychnęła.
Co jej sugerował? Chciała o to zapytać, ale zanim zdążyła zastanowić się
zarówno nad swobodą, z jaką zwracał się do niej Adriena, jaki i tym, jak
sama się przy nim czuła, doszedł ją znajomy, kobiecy głos.
– Lexi! –
pisnęła Susie, błyskawicznie zmierzając w ich stronę.
Promieniała
i to było widać. Ściągnięte na czubku głowy jasne włosy podskakiwały przy
każdym kroku dziewczyny, kiedy niemalże biegiem pokonywała kolejne metry. Niebieskie
oczy błyszczały, a ostatecznie rozszerzyły się nieznacznie, gdy dotarło do
niej, że Lexi nie przyszła sama.
– Hej,
Susie – rzuciła, chcąc przerwać wymowną ciszę. Może gdyby uświadomiła znajomej,
że sposób, w jaki ta się w nią wgapiała, był niezręczny…
– Och… Och,
tak – zreflektowała się pośpiesznie dziewczyna. Mimo wszystko wciąż wyglądała
na zaskoczoną. – Cześć. Nie przyszłoby mi do głowy, że się znacie – dodała, przenosząc
wzrok na Adriena.
– W zasadzie…
– Twoja
przemiła koleżanka dotrzymała mi towarzystwa – wyjaśnił pośpiesznie sam
zainteresowany, bezceremonialnie wchodząc Lexi w słowo. Spiorunowała go wzrokiem,
ale nie wydawał się szczególnie przejęty tym, że ją zirytował. – A oto i nasza
przeurocza organizatorka. Właśnie rozmawialiśmy o wyborze miejsca –
wyjaśnił, a Susie uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
– Mówiłam,
że będzie fajnie! – oznajmiła z entuzjazmem. – Trochę się wahałam, ale to
jednak dobry pomysł. Ludziom się podoba.
– Jest…
klimatycznie – mruknęła bez większego zainteresowania Lexi.
Skrzyżowała
ramiona na piersiach, ledwo tylko Adrien oswobodził ją ze swojego uścisku.
Poczuła nieprzyjemny ucisk w piersi, kiedy dla odmiany mężczyzna objął
Susie, pozwalając, by ta uwiesiła się na jego ramieniu. Sam jego dotyk wystarczył,
by wprowadzić dziewczynę w jakiś dziwny stan entuzjazmu nawet większego
niż zazwyczaj.
Cholera,
nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Nie w przypadku Susie, ale…
– Chodźcie,
wszyscy czekają – ponagliła dziewczyna, stanowczo chwytając Adriena za rękę.
Całą uwagą skupiała przede wszystkim na mężczyźnie. – Na pewno będziemy się
świetnie bawić.
Och, na
pewno, zadrwiła w duchu Lexi.
Słowem nie
odezwała się, kiedy Adrien – wciąż ciągnięty przez Susie – podążyli ku muzyce i innych
obecnych na polanie gości Odprowadziła ich wzrokiem, bynajmniej nie śpiesząc
się z dotrzymaniem im towarzystwa. Podekscytowanie, które czuła zaledwie
chwilę wcześniej, momentalnie zniknęło, skutecznie wyparte przez irytację. Lexi
skrzyżowała ramiona na piersiach, gniewnie mrużąc oczy i mimowolnie
zastanawiając się nad tym, co w ogóle przyszło jej do głowy. Przecież na
pierwszy rzut oka widać było, że Adrien był zwykłym, lubującym się w owijaniu
kobiet wokół palca, irytującym dupkiem.
Westchnęła,
z trudem zwalczając pragnienie, by skorzystać z okazji i jednak
się ewakuować. Susie miała towarzystwo i pewnie nawet nie zauważyłaby
nieobecności jednej osoby. Perspektywa powrotu do domu i spędzenia
wieczoru w mniej hałaśliwych, przyjemniejszych warunkach, naprawdę
wydawała się kusząca.
Strata
czasu.
Jedynie
wywróciła oczami. Dopiero wtedy bez pośpiechu ruszyła w ślad za
pozostałymi, raz po raz zastanawiając nad tym, w co właśnie się pakowała. Z drugiej
strony, skoro już tutaj była, może faktycznie powinna spróbować się zabawić,
choćby tylko przez krótką chwilę.
Patrząc na
to, że właśnie została sama i czuła się jak jakieś cholerne piąte koło u wozu,
zapowiadał się fantastyczny wieczór.
~*~
Wbrew wszystkiemu impreza
szybko zaczęła się rozkręcać. Muzyka i procenty zrobiły swoje, zwłaszcza
gdy w grę wchodziła grupa
przyszłych, rozochoconych studentów. Lexi początkowo drażniły śmiechy, piski i widok
wpadających na siebie ludzi, ale z czasem oswoiła się z tym widokiem
na tyle, by ograniczać się wyłącznie do wywracania oczami. Nawet to, że sama
milczała, mogąc co najwyżej spoglądać na rozgadane towarzystwo i bez większego
zainteresowania reagować na urywki przypadkowo podsłuchanych rozmów, przestało
jej aż tak bardzo przeszkadzać.
Trzymała
się na uboczu, jakby od niechcenia popijając napój owocowy. Znalezienie czegoś
pozbawionego procentów okazało się prostsze niż sądziła. Z drugiej strony,
nie jako jedyna przyjechała samochodem, tym samym skazując się na mniej lub bardziej
przymusową abstynencję. Wiedziała, że niektórym to nie przeszkadzało i nawet
mimo perspektywy powrotu do domu autem sięgali po coś mocniejszego, ale sama
nie miała ochoty sprawdzić, jakie szanse miała na to, by przy pierwszej okazji
wylądować na drzewie. Była tutaj. Jedna tragedia na wieczór w zupełności
wystarczyła.
Znalazła
trochę ustronnego miejsca w mniej zatłoczonej części polany. Rozsiadła się
pod jednym z kamieni, plecami opierając o gładką powierzchnię i próbując
pozbyć się irracjonalnej myśli o tym, że mogłaby opierać się o grób.
To nie był prawdziwy cmentarz, tak? Wiedziałaby, gdyby było inaczej, zwłaszcza
po latach spędzonych w jednej miejscowości. Mimo wszystko wygląd polany,
zwłaszcza po zmroku, nasuwał na myśl tylko jedno.
Z
powątpiewaniem obejrzała się przez ramię, jakby od niechcenia przypatrując
skale. Prawda była taka, że gdyby miała towarzystwo, pewnie też zaczęłaby się dobrze
bawić. Niepokojące czy nie, to miejsce miało klimat. Co więcej, dzieciaki nie
bez powodu je uwielbiały, nawet jeśli otoczka wyjęta jakby z horroru
brzmiała raczej jak coś, co mogłoby fascynować osoby, które dopiero co
wybierały się do liceum, a nie kończyły. Lexi miała ochotę wywrócić oczami
na myśl, że niektórzy naprawdę wierzyli, że gdzieś pod ziemią kryło się coś
niedobrego. Do tej pory pamiętała plotkę, która obiegła szkołę kilka miesięcy
wcześniej – o zjawie, która podobno miałaby nawiedzać to miejsce, a która
ostatecznie okazała się jakimś idiotycznym żartem.
Palcami
przesunęła po chłodnej powierzchni, badając każdą nierówność i żłobienie.
Cóż, zwykły kamień. Czego innego miała się spodziewać?
– Uważaj,
bo zaraz dopatrzysz się tam swojego imienia.
Podskoczyła
jak oparzona. Wyrwał jej się zaskoczony okrzyk, nie tylko ze strachu, ale w ramach
protestu, kiedy napój wyślizgnął jej się z rąk. Większość wylądowała na
ziemi, ale spora części i tak przemoczyła przód bluzki.
– Jasna
cholera! – Lexi gwałtownie poderwała się na równe nogi. Spojrzała na przemoczoną,
klejąca się do ciała koszulkę, a dopiero potem na sprawcę całego
zamieszania. – Na głowę upadłeś? Po co się skradasz? – warknęła, dosłownie
piorunując przybysza wzrokiem.
Adrien wzniósł
obie ręce ku górze w poddańczym geście. Zauważył, że kąciki jego ust drgnęły
– tylko nieznacznie, ale jednak. Na szczęście powstrzymał się od uśmiechu, choć
coś w jego zachowaniu i tak sprawiło, że Lexi zapragnęła porządnie mu
przyłożyć.
– Wybacz – zreflektował
się, ale wcale nie brzmiał tak, jakby było mu przykro. – Wcale się nie skradam –
dodał, ale nie zwróciła na to usprawiedliwienie najmniejszej uwagi.
– Nie
słyszałam cię.
Wzruszył
ramionami.
– To przez
muzykę.
Sensowne czy
nie, wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej. Nie patrząc na Adriena, zaczęła w pośpiechu
przeszukiwać torebkę, szukając paczki chusteczek, by choć trochę doprowadzić
się do porządku. Czuła, że ją obserwował, ale starała się o tym nie
myśleć. Och, nie żeby to było proste, skoro nie miała nawet pewności, czego jeszcze
chciał.
– Gdzie
zgubiłeś Susie, co? – rzuciła bez większego zainteresowania. – Pewnie jej
przykro. Mnie już przyprawiłeś o zawał, więc…
– A co
to było? – wtrącił Adrien, wymownie unosząc brwi. – To zabrzmiało jak scena
zazdrości – stwierdził, nie przestając się uśmiechać.
Tych kilka
słów wystarczyło, by wytrącić Lexi z równowagi. Wyprostowała się niczym
struna, przez moment niepewna czy powinna się śmiać, płakać czy może od razu
spróbować tego faceta udusić.
– Chyba
śnisz – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Ja wcale nie…
– Przecież
żartuje. – Adrien parsknął śmiechem. – Jakaś ty nerwowa… Dalej złościsz się za
ten sok?
– A jak
sądzisz? – obruszyła się, krzyżując ramiona na piersiach, by zakryć plamy na
koszulce.
Dzięki
Bogu, że zdecydowała się na coś w ciemnych kolorach. Zwłaszcza w półmroku
nie dało się dostrzec wilgotnych śladów, co trochę ją pocieszało, choć
chodzenie w wilgotnym, lepkim ubraniu nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń.
Jakby tego było mało, wciąż zastanawiała się, jak do tego doszło. Już samo to,
że dała wkręcić się w jakąkolwiek imprezę, wydawało się niedorzeczne, z kolei
teraz…
Och, co
było nie tak z Adrienem? Drażnił ją niemożebnie, nie wspominając o tym,
że choć znała go zaledwie chwilę, czuła się przy nim swobodnie. Jak inaczej
miała wyjaśnić to, że stała przemoczona przed obcym facetem, sprzeczając się
przy nim o rzeczy, które tak naprawdę nie miały znaczenia?
– Więc
przepraszam. Znowu – podjął Adrien, nie odrywając od niej wzroku. – Czy taniec
załatwi sprawę?
– Że co
proszę? – wymamrotała, przez moment mając wrażenie, że mówił do niej w
jakimś obcym języku.
–
Zaprosiłem cię do tańca. W ramach przeprosin – wyjaśnił, spoglądając na
nią w niemalże pobłażliwy sposób. – Swoją drogą, bardzo byś mi pomogła,
gdybyś się zgodziła. Twoja koleżanka jest… trochę ciężka w obyciu.
Lexi
prychnęła, porażona jego szczerością. To miały być przeprosiny czy próba
złapania oddechu po tym jak Susie zaczęła ciągać go po całej imprezie? Momentalnie
jeszcze bardziej sfrustrowana, otworzyła usta, by oznajmić mu, że całkiem już
upadł na głowę, jeśli liczył na dwie dziewczyny jednego wieczoru, ale…
A potem ich
spojrzenia się spotkały i wszystko się zmieniło.
Znów
poraziła ją czerń jego tęczówek. Ciemne oczy wydawały się lśnić w mroku,
wydając się przenikać Lexi na wskroś. Coś w jego spojrzeniu urzekło ją już
w chwili, w której spotkali się po raz pierwszy, ale nawet wtedy nie
poczuła się aż tak oszołomiona jak w tamtym momencie. Miała wrażenie, że
ta czerń ją pochłaniała. Że Adrien przeszywał ją na wskroś, podczas gdy ona
zapadała się w jego spojrzenie – coraz niżej i niżej, i…
– Więc?
Lexi, proszę.
Nie
odpowiedziała, ale to nie miało znaczenia. Gotowa przysiąc, że kolejne słowa dochodziły
do niej jakby z oddali, posłusznie ujęła mężczyznę za rękę. Bez zbędnych
protestów pozwoliła, by prowadził ją w głąb polany, odciągając od
imitujących groby kamieni, a w zamian wyprowadzając na odrobinę wolnej
przestrzeni, która w którymś momencie zaczęła służyć gościom za parkiet.
Zanim zdążyła się zastanowić czy choćby zająknąć na temat tego, że nie
przepadała za tańcem, Adrien zdążył pociągnąć ją za sobą, nie pozostawiając innego
wyboru, jak tylko dostosować się do niego.
Nie
przypominała sobie, by kiedykolwiek wcześniej doświadczyła czegoś takiego.
Wcale nie czuła się jak dziecko w ramionach ojca, próbujące dobrze bawić
się na weselu, choć początkowo właśnie tego się obawiała. Adrien prowadził ją z wprawą,
lepiej niż sama muzyka. Złapanie rytmu okazało się proste, a Lexi pierwszy
raz tego wieczoru pomyślała, że dudniąca muzyka jednak nie była taka zła.
Zamiast się gubić, bez większych problemów reagowała na kolejne ruchy partnera,
z lekkością poddając się temu, co z nią robił. Wyczucie, kiedy
powinna się obrócić, zbliżyć albo oddalić okazało się prostsze, niż mogłaby
przypuszczać.
Roześmiała
się – lekko i szczerze, przez moment mając wrażenie, że ktoś zdjął jej z ramion
olbrzymi ciężar. Niechęć zniknęła, tak jak i targające nią przez cały
dzień wątpliwości. Już nie żałowała, że Susie zaprosiła ją na imprezę. Znów się
zaśmiała, kiedy Adrien zdecydowanym ruchem przygarnął ją do siebie, bezceremonialnie
układając obie dłonie na jej biodrach. Na moment zwolnili, po prostu się
kołysząc, choć rozbrzmiewający dookoła kawałek zdecydowanie nie nadawał się do
wolnego, przytulanego tańca.
– Podoba ci
się? – zapytał z błyskiem w oczach Adrien.
Odpowiedziała
mu promiennym uśmiechem. Przywarła do niego mocniej, zaciągając się
oszałamiającym, niezwykle przyjemnym zapachem. Wcześniej nie zwróciła na to uwagi,
ale Adriena otaczał charakterystyczna, przebijająca się nawet przez alkohol,
pot czy najróżniejsze perfumy woń. Coś jak piżmo, choć równie dobrze mogła się
mylić. Tak czy siak, podobało jej się to.
– Chyba ci
wybaczę – mruknęła, a on zaśmiał się melodyjnie, jakby rozbawiony tym
stwierdzeniem.
– Och,
Lexi…
Było coś
pobłażliwego w sposobie, w jaki wypowiedział jej imię. Zacisnęła
usta, próbując odrzucić od siebie myśl o tym, że z równym powodzeniem
mógłby nazwać ją głupią – nie zauważyłaby różnicy. Nie chciała szukać problemów
tam, gdzie najpewniej ich nie było, skoro bawiła się dobrze.
W ramionach
Adriena czuła się wyjątkowo swobodnie. Miał w sobie coś takiego, co
pozwoliło jej momentalnie zapomnieć o frustracji, którą odczuwała jeszcze
chwilę wcześniej. Miała wręcz wrażenie, że świat nagle skurczył się do ich dwójki
– tylko do niego i do niej. Słyszała muzykę, ale ta stała się równie mało
istotna, co i otaczający ich ludzie. W tamtej chwili zarówno
cmentarz, jak i wszyscy obecni mogliby zniknąć, a pewnie nawet by
tego nie zauważyła.
Nerwowo przygryzła
dolną wargę. To było takie dziwne… Miała wrażenie, że powinna się tym stanem
zaniepokoić, ale nic potrafiła. Mimo wszystko czuła się jak pijana szczęściem,
przez chwilę zastanawiając się, czy jednak w napoju, który wypiła, nie
było choć odrobiny czegoś mocniejszego.
Cholera,
ojciec ją zabije. Albo ona samą siebie, jeśli po pijaku właduje się do rzeki…
Z drugiej strony, czym się przejmowała?
Skoro już była pijana i dobrze się bawiła, narzekanie nie miało sensu. Ten
jeden, jedyny raz mogła zaszaleć, zwłaszcza że nie robiła tego od tak dawna.
Podobała jej się lekkość i ta przyjemna pustka w głowie, dzięki
której choć na chwilę zapomniała, że tak bardzo nie chciała brać udziału w tym
cyrku. Przyszła, bo tego oczekiwała Susie, ale czy faktyczne powody w ogóle
miały znaczenie? Adrien był niczym wybawienie, którego tak bardzo potrzebowała.
Uniosła
głowę, by raz jeszcze spojrzeć mu w oczy. Ciemne tęczówki znów przyprawiły
Lexi o zawroty głowy – skupione, przenikliwe i takie… pociągające.
Adrien był od niej wyższy; spoglądał na nią z góry, przy okazji sprawiając,
że poczuła się drobniejsza i bardziej nieporadna niż w rzeczywistości.
Mimo wszystko również to jej nie przeszkadzało, jawiąc się niczym wyzwanie,
któremu nade wszystko pragnęła sprostać. W końcu różnica wzrostu stanowiła
zaledwie niewielką niedogodność, prawda?
Uniosła się
na palcach, chcąc choć trochę poprawić swoją sytuację. Zacisnęła dłonie na
ramionach Adrina, próbując w ten sposób się unieść, by mieć szansę sięgnąć
jego twarzy. Rzuciła mu znaczące, naglące spojrzenie, po cichu licząc na to, że
zorientuje się, jakie miała intencję. Gdyby był łaskaw ją objąć i choć
odrobinę unieść…
Serce omal
nie wyskoczyło jej z piersi, kiedy nachylił się ku niej. Oszałamiający
zapach przybrał na sile, gdy oddech mężczyzny owiał jej policzek. Natychmiast
zamarła w oczekiwaniu, chyba tylko cudem wciąż będąc w stanie ustać
na nogach.
– Wierz mi,
że tego nie chcesz. Nie ze mną.
Zamrugała,
nie od razu pojmując pełen sens jego słów. Wciąż tkwiła w miejscu, kiedy
Adrien bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wyprostował się, delikatnie acz stanowczo
odsuwając od siebie. Wciąż ściskał ją za ramiona, ale jego dotyk już nie robił
na Lexi najmniejszego nawet wrażenia. Ona po prostu stała, bezmyślnie spoglądając
w przestrzeń i z jakiegoś powodu czując się tak, jakby ktoś ją
spoliczkował.
Jej puls zwolnił.
Pierwszy szok minął, zresztą tak jak i ekscytacja. Stała tam, wciąż w jego
objęciach, ale dotychczasowa euforia zniknęła równie nagle, co się pojawiła.
Adrien
nawet się nie skrzywił, kiedy cofnęła się o krok, w zdecydowanie
niedelikatny sposób odtrącając jego ręce.
– Ty…
Nie miała
pojęcia, co tak naprawdę chciała mu powiedzieć. To, że miałaby zacząć krzyczeć,
rzucać się i kląć na czym świat stoi wydawało się równie niedorzeczne, co i jej
obecność tutaj. Och, zresztą się nie znali, prawda? Nie był jej niczego winny.
Dłonie mężczyzny
drgnęły, ale ostatecznie nie wyciągnął ich ku niej. Otworzył usta, jakby
planując coś powiedzieć, ale zanim zdążył choćby zebrać myśli, coś innego
przykuło uwagę Lexi.
Ktoś
roześmiał się i zaczął klaskać. Jeszcze inna osoba gwizdnęła, by wyrazić
swój entuzjazm. Potrzebowała chwili, by namierzyć obiekt zainteresowania
zebranych, przy okazji w niemałym szoku odkrywając, że przecież trwali z Adrienem
w samym środku roztańczonego tłumu.
Sęk w tym,
że obiektem zainteresowania był ktoś zupełnie inny. Lexi uniosła brwi, co
najmniej zaskoczona widokiem Susie. Nie zastanawiała się, gdzie dziewczyna
zniknęła po tym, jak już pociągnęła Adriena w tłum. Gdyby miała zgadywać,
podejrzewałaby, że przez cały ten czas krążyła pośród zebranych, próbując
rozmawiać ze wszystkimi i utrzymać dobrą atmosferę. To pasowałoby do
wygadanej Susie, zwłaszcza że impreza od samego początku była jej wymysłem.
Lexi
spodziewała się wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, co przyszło jej zobaczyć. Może
i nie znała szkolnej znajomej jakoś szczególnie dobrze, ale Susie
kojarzyła jej się ze słodką, lubianą przez wszystkich dziewczyną z głową w chmurach
i zdecydowanie zbyt wyidealizowanym spojrzeniem na świat. Była urocza, ale
nie ordynarna.
A tym
bardziej nie kojarzyła się z kimś, kto odważyłby się wspiąć na jeden z licznych
kamieni, by – górując nad wpatrzonym w nią tłumem – zacząć energicznie tańczyć.
Gdy na domiar złego, ku uciesze zebranych, Susie spróbowała ściągnąć bluzkę,
Lexie nabrała pewności, że coś było nie tak. Nie miała pewności co, ale…
– Cholera –
doszedł ją spięty głos Adriena.
Przeniosła
na niego wzrok akurat w momencie, w którym ten przemieścił się w jej
stronę. Nie dając jej czasu na zbędne protesty, mężczyzna bezceremonialnie
przyciągnął zaskoczoną Lexi do siebie, bynajmniej nie po to, by pociągnąć ją do
tańca.
Znów
otoczył ją ten jego oszałamiający, piżmowy zapach, kiedy Adrien nachylił się w jej
stronę.
– Zajmę się
tym, okej? Bądź taka dobra i wracaj do domu – wyszeptał jej wprost do ucha.
– I żadnych „ale”. Leć do auta.
– Ale…
Coś w jego
spojrzeniu wystarczyło, żeby zamilkła. Posłusznie wycofała się, przez chwilę
jeszcze obserwując Adriena, kiedy ten w pośpiechu popędził ku Susie,
zdecydowanie przebywając się przez tłum. Usłyszała, że ktoś jęknął, kiedy mężczyzna
bezceremonialnie pochwycił Susie w pasie, ściągając na wpół nagą
dziewczynę na ziemię. Zauważyła, że coś do niej mówił, ale z odległości i w
hałasie nie była w stanie rozróżnić poszczególnych słów.
Właśnie
wtedy Adrien spojrzał w jej stronę. Jego spojrzenie było poważne i naglące,
tak jak i ton, którym nakazał Lexi wrócić do samochodu. Natychmiast
wycofała się, początkowo niepewnie, a ostatecznie niemalże biegiem wypadając
z tłumu i mimo wątpliwości ruszając wprost ku miejscu, w którym
zaparkowała auto.
Jasna
cholera, co to było? I czemu zabrzmiało tak, jakby działo się coś bardzo
złego?
Nie
potrafiła odpowiedzieć sobie na te pytania. Tym bardziej nie rozumiała,
dlaczego Adrien wyglądał na tak zaniepokojonego tym, że przypadkowa dziewczyna
mogłaby upić się na imprezie. W końcu o co innego miałoby chodzić,
jeśli nie o procenty, prawda…?
Lexi z niedowierzaniem
pokręciła głowa. Ten wieczór był dziwny – bardzo, bardzo dziwny – ona zaś nie
miała pojęcia dlaczego.
Dzieńdoberek. :3 Trochę minęło, ale w końcu przychodzę do Was z trójeczką. I absolutnie nie wiem, co tu się wydarzyło, ale z efektu jestem naprawdę zadowolona. Co prawda opinię jak zawsze pozostawiam Wam, ale tak – podoba mi się kierunek, w jakim to wszystko idzie.Dziękuję za komentarze i obecność. To wiele dla mnie znaczy.Rozdział z dedykacją dla Gabi. Miała być trójka? No i jest, na życzenie. :D
Jak za starych dobrych czasów... To miejsce jest moje!!🖤🖤🖤
OdpowiedzUsuńLove yaaa. ❤❤❤
Co może być lepszego od herbaty i bloga Nessy w ten jakże pochmurny, deszczowy wieczór? Chyba tylko blogi Nessy, liczba mnoga ;p A przede mną jeszcze Blank Dream, także zapowiada się naprawdę intensywny wieczór.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że miałam pewne trudności z odnalezieniem się w tej historii, także szybciutko nadrobiłam pozostałe rozdziały i przypomniałam sobie, o czym w mroku piszczy. To kolejny raz, kiedy przekonuję się, że brak systematyczności nie popłaca... ale cóż. Może na starość się nauczę.
Tak jak ostatnio wciąż nie przepadam za Adrienem. Mój brat ma tak na imię, no. Ja wiem, że to marny argument, ale jak na razie nie jestem w stanie przymknąć na niego oka. Na jego niekorzyść przemawia również jego zachowanie. Znaczy okay, ostrzegł ją. Ale co to niby daje? Gdyby chciał wyjść na szlachetnego księcia w złotej zbroi w ogóle by nie zaczepiał, nie zagadywał, nie flirtował i nie prosił do tańca. No ale mniejsza. To dopiero trzeci rozdział. Zdążę się jeszcze do niego przekonać... albo całkowicie zniechęcić.
Jak zwykle na koniec rzuciłaś czymś ciekawym... po czym urwałaś temat. Kocham cię za to i nienawidzę jednocześnie. Ech.
Także no. Zapinam pasy i jadę dalej. Coś mi mówi, że to będzie wyboista i pełna nieoczekiwanych zakrętów droga.
Ściskam! xo
Znów napięcie, super!
OdpowiedzUsuńPiękna relacja między Lexi a Adrienem, ach :D Co za facet, normalnie! Ideał haha szkoda, że ze świeczką takich obecnie szukać...
Ta Susie to jakaś typowa imprezowiczka i w dodatku jak o niej czytałam, to w głowie charakterystyczna postać o piskliwym głosie. Ech, przerażają mnie takie typiary...
Końcówka też świetna. Zagadka po raz kolejny do rozwiązania ;P Też się zastanwiam, dlaczego on do cholery powstrzymał tę dziewczynę? No cóż, może się dowiem, czytając dalej.
Zostały jeszcze dwa rozdziały, jupi jej :D
Ty to potrafisz trzymać rozdział w napięciu!
OdpowiedzUsuńKomentarz będzie nieco chaotyczny, bo nie wiem od czego zacząć hahah.
"– Zaprosiłem cię do tańca. W ramach przeprosin – wyjaśnił, spoglądając na nią w niemalże pobłażliwy sposób. – Swoją drogą, bardzo byś mi pomogła, gdybyś się zgodziła. Twoja koleżanka jest… trochę ciężka w obyciu." - no po prostu mistrzostwo z jego strony hahah i mina Lexi. Idealnie łączysz zabawne fragmenty z tym mrokiem i napięciem wokół :).
A ta scena z tańcem, to zatracanie się w Adrienie, próba (jak mniemam) pocałowania go, otaczający go zapach... Aż sama się zatracałam w to wszystko, i jeśli Adrien ma moc przyciągania/hipnozy to zdecydowanie i na mnie podziałało. I aż ciarki mnie przeszły, kiedy wyobraziłam sobie wzrok, jakim patrzył na nią i powiedział, że tego nie chce, nie z nim.
Później doszła scena z Susie, która niebagatelnie mnie zaszokowała! Kiedy Adrien postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, zaczęłam się zastanawiam, czy Susie nie jest jakąś jego koleżanką po fachu, że tak to ujmę, czy może jest taką istotą jak on, bo jestem pewna, że Adrien ma niejedną tajemnicę ;)
Aż serce nie może mi się uspokoić po przeczytaniu tego hahah
Cudowne :D
Pozdrawiam cieplutko ^^
anielskie-dusze.blogspot.com